Strona:Józef Weyssenhoff - Cudno i ziemia cudeńska.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
—   137   —

— To mi wystarcza. Wiem, że prawdę mówisz, i że nie jesteś lekkomyślny. Wiem również, że rady w materjach cudzych uczuć i zmysłów — to stracone gadanie. — Ja o czem innem chciałem się z tobą rozmówić.
— Słucham stryja — rzekł Edwin, zadowolony, że stary zapatruje się pogodnie na problematyczną sprawę współmieszkania z panną Marusią.
— Słyszałem od Roberta, że wszystkie twoje przedsiębiorstwa i interesy poszły krzywo?
— Co tam Robert wie! Ale tym razem zgadł poczęści, że parę interesów nie udało się w ostatnich dniach. Wina w tem nie moja, tylko fatalnego funkcjonowania urzędów.
— Przecie żeś to spostrzegł! — zawołał Joachim triumfalnie.
— Doświadczyłem na swojej skórze. Fabryka nie idzie, bo rząd, zamiast przeciwdziałać strajkom, usilnie je popiera, a w moim interesie z suknem żołnierskiem pewna instytucja rządowa zrobiła mi poprostu świństwo.
— I zrobią ci to samo na każdym kroku, póki będzie ten rząd Popsujów.
— Jest nadzieja, że wkrótce ustąpią.
— Z pewnością; bo to jest antyteza rządu, nierząd, postawiony chyba w celu dowiedzenia ad absurdum, jakim rządowi państwa być nie