Strona:Józef Teodorowicz - Stańczyk bez teki.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tymczasem żadna partya polityczna bez kompromisów obejść się nie może, a więc i partya krakowska również w kompromisy wchodzić musiała. Wobec tego wszystkie zarzuty a limine odrzucone być muszą. Autor wyraźnie daje do poznania, skąd szczególniej takiej zarzuty pochodzą. Na stanowisku wrogiem kompromisom »może stać pisarz polityczny, profesor na katedrze i ksiądz na ambonie«. Uważam samo założenie autora ze stanowiska logiki i etyki chrześcijańskiej za fałszywe.
Jeżeliby bowiem znaleźli się doktrynerzy, którzyby występowali zasadniczo przeciw wszelkim kompromisom, to księdza na ambonie, znającego teologię, nie mógłbym do nich zaliczyć. Etyka chrześcijańska bowiem zezwala na kompromisy tak w prywatnem, jak publicznem i politycznem życiu, ale z zastrzeżeniami i bez uszczerbku zasady.
I ani kościół, ani społeczeństwo nie zarzuca partyi krakowskiej, iż wogóle w kompromisy wchodzi. Zarzut tkwi w czem innem zupełnie. Dotyczy on charakteru tych kompromisów. I tak, wedle etyki chrześcijańskiej, w kompromisie politycznym wolno poprzestać tylko na roli biernej, nigdy zaś nie wolno czynnie złe ze swej strony popierać. Wtedy bowiem wprost współdziała się ze złem i ściąga się na siebie winę. Tej zasadzie etyki chrześcijańskiej zupełnie odpowiada praktyka polityczna stronnictw.
Weźmy przykład zresztą potężnego centrum katolickiego, które zawiera kompromis ze socyalistami, by nie zwalczać wzajemnie kandydatów przy wyborach. Otóż ten kompromis, redukujący się do chwilowego zawieszenia broni, mimo zewnętrznego podobieństwa, ma całkiem inny charakter, aniżeli kompromis konserwatystów krakowskich z radykalizmem. Kompromis polityczny wyborczy nie upoważniał wcale socyalistów do