Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

budować dalej i saperzy, którzy wszystko jedno jutro będą odpoczywać, mają go osłonić i zabezpieczyć. Piechota, oprócz kompanji, osłaniającej artylerję, i jazda spać i odpocząć. Ja idę z artylerją do Rdziostowa.
Rozkazy wydane, wiadomość do Kanina, do sztabu dywizji, o jeńcach i ich zeznaniach przesłane, jeszcze szklanka herbaty na rozgrzewkę i na kasztankę! Noc jest dosyć jasna, trochę mrozi, szosa dudni pod podkowami koni. Artylerja i jej osłona już pomaszerowała, więc trochę mi spieszno, gdyż kazałem czekać z rozpoczęciem ognia na moje przybycie. Ciekaw jestem ogromnie tego widoku z Rdziostowa, a jeszcze bardziej tego, co się dzieje tam za Dunajcem, u nieprzyjaciela. Szosa idzie pod górą prawie nad samym Dunajcem. W dzień byłaby to bardzo ryzykowna wyprawa, iść tu z artylerją, nie mając w ręku tamtego brzegu; kilkudziesięciu ludziby wystarczyło, by mi wystrzelać wszystkie konie i obsługę armat. Postanawiam w myśli względnie wcześnie przerwać ostrzeliwanie Nowego-Sącza, aby zdążyć jeszcze nocą wycofać artylerję.
Kasztanka wesoło prycha i mnie też bardzo jest wesoło. Wygląda to wszystko na nadzwyczajną awanturę. Nie jest ona tak wspaniałą, jak mój poprzedni plan napadu na Nowy-Sącz, ale i tak jest ładnie, gdy pomyślę, że jestem o 12 kilometrów oddalony od najbliższego oddziału swego i że z tak śmiesznie małą siłą idę ogniem w paszczę tego, któremu wystarczyłoby tylko ją zamknąć, by mnie razem z mojemi armatkami połknąć. No i nasze „werndle na kółkach“ użyją; w nocy, gdy się nie widzi ich śmiesznych skoków przy każdym strzale i dymu, mogą ujść za przyzwoite nowoczesne armaty.
Ale co to? Im bardziej wjeżdżam na górę, tem wyraźniej słyszę dudnienie wozów po tamtym brzegu Dunajca. Dudnienie jest bardzo silne, jakby ciężkich wozów, jest ono zupełnie nieprzerwane, jakby jechał długi szereg wehikułów. Mimo pilnego wsłuchiwania się trudno doprawdy było odróżnić, w którym kierunku wozy się poruszają, na północ czy na południe, bo, że ruch szedł równolegle do Dunajca, to było wyraźne. Lecz turkot ciężkich kół był tak równomierny i tak, że się tak wyrażę, długi, że złapać kierunek ruchu było rzeczą bardzo trudną.