Strona:Józef Piłsudski - Moje pierwsze boje (1925).djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wisły. Wszelka przeprawa na tę stronę, gdzie stałem sam, zmniejszałaby siły, na tamtym brzegu zebrane, i zwiększałaby niebezpieczeństwo dla arjergardy. Ta byłaby wtedy stale zmniejszana w sile i mogłaby ulec łatwo przemocy, nie mając szybkiej przeprawy. Zacząłem gorączkowo przebiegać w myśli różne możliwości, związane z bojem, i zdecydowałem możliwie prędko przeprawić się samemu na tamten brzeg bez względu nato, że zrywałem w ten sposób bezpośrednią łączność telefoniczną z generałem Kordą.
Tymczasem bój trwał, a prom — jak widziałem — powoli przesuwał się na tamtym brzegu w górę rzeki ku Opatowcu. Prąd zniósł go daleko w kierunku Winiar. Bój, sądząc z odgłosów, zamierał był już na wzgórzach w Winiarach a teraz, gdy już zbliżało się ku wieczorowi, zaczął wybuchać z nową siłą, idąc ku mnie wprost z zachodu na wschód, zmierzając jakgdyby wprost na Opatowiec.
„Obeszli lewą flankę Wyrwy, — pomyślałem — chcą wrzucić go wprost do Wisły.“
Kilka bateryj z jakąś wściekłą pasją bić zaczęło w stronę Opatowca, który jeszcze w zmierzchu jasno był widoczny na wysokim przeciwległym brzegu. Gdzieś dalej za Opatowcem buchnął żywy płomień i kłęby dymu.
„Zdaje się, Ksany się palą“ — westchnął żegnając się stojący niedaleko ode mnie zmęczony i pozostawiony tym razem dla odpoczynku przewoźnik.
Rzuciłem okiem na mapę, decydowałem coś w myśli, gdy pod najwyższem wzniesieniem, gdzie stał dwór w Winiarach, zaczęły rozlegać się strzały karabinowe z jakąś dziwną furją. Każdy strzał trafiał mi w rozgorączkowane serce i głowę.
„Koniec! — myślałem — zbliżają się do rzeki!“
Zatrajkotał chwilę karabin maszynowy, potem znowu strzały karabinowe. Armatni ogień zamilkł zupełnie, jakby był zadowolony z siebie i ze swojej pracy. Przestałem zupełnie odróżniać, z której strony padają strzały, gdzie, czy po naszej czy po ich stronie ogień karabinowy prowadzony jest spokojnie i równo. Straciłem takt i tempo boju. Wydawało mi się, że musi to być w tym Winiarskim kącie, że pod okiem załzawionem Naczelnika rozstrzeliwują cofające się w nieładzie, prawie bez