Przejdź do zawartości

Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
DRUGI

— Ostrożnie! To może jaki Zawisza Czarny...

TRZECI

— Dziś już takich niema. Są tylko Wisusy z pod Czarnej Topoli.

CZWARTY

— No, i czegóż on jeszcze stoi? Widzieliśmy, nawzdychaliśmy się. Jesteśmy ludzie umiarkowanej ambicyi Bella gerant alii, — mój blaszany Zawiszo, — my siejemy rzepę wszędzie, gdzie się tylko da, tudzież buraki na tem właśnie miejscu, gdzie toczyły się boje. Potrzebujemy godziwej zabawy i dla tego przybyliśmy w to miejsce, — nie znajdujemy jednak, żeby patrzenie na ciebie...

TRZECI

— Potrzebujemy widoku ognistych kobietek...

CZWARTY

— O, ten znowu swoje! Nie nadajesz się do dyskusyi.

TRZECI

— Ja, istotnie, sam to czuję, że nadaję się tylko do dziewcząt...

PIERWSZY

— Panowie! Skoro niczego nie szanujecie, szanujcie wszelako — przeszłość.