Przejdź do zawartości

Strona:Józef Katerla-Róża.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziel waszego ducha, zagmatwani panowie, szlachta — socyaliści! Samiście temu winni, romantycy, niezrozumiali dla świata. Wyćwiczyliście nas, swoje z motłochu powstałe sobowtóry, swoje cienie. Taka to już, jak ty mówisz, polska dola, że szpieg musi stać na najwyższym cyplu polskiego intelektu. Pij, towarzyszu polskiej doli, vinum daemonum. Znajdziesz ulgę, pociechę, zapomnienie. Po polsku — poezyą zapijesz „sprawę“. Nic większej nie sprawia rozkoszy nad poezyę. Jeden z ojców kościoła nazwał ją winem dyabelskiem, — (mówi o tem w rozdziale Of Truth poczciwy Francis Bacon) — ponieważ ona nasyca wyobraźnię jakoby nieustannymi cieniami kłamstwa. Nie jest jasnem, świadomem kłamstwem, w mózgu zrodzonem, lecz chwianiem się prawdy, upadaniem jej stałem i dobrowolnem zaślepieniem. My, Polacy, lubimy żyć cieniami kłamstwa i prawdy. Jest to nasz system filozoficzny, nasza narodowa mądrość stanu. Pij, towarzyszu polskiej doli, to tęgie wino. In vino veritas!

CZAROWIC

— Nudzę się, szpiegu, słuchając twojej mowy. Zostaw mię w spokoju z memi błędami. Idź precz!

ANZELM

— Wysłuchałem był twoje myśli tajemne, gdyś wstrząsał kratą. Śnił ci się sen o przyszłej Polsce. Chełpiłeś się, że zanurzywszy w nią ręce, wstrząśniesz jej jałową, starą, zatęchłą glebę, że z niej uczynisz cudny kraj, wyśnioną stolicę państwa Kosalów z Ramajany, pełną domów radosnych, świątyń bogatych, parków uroczych, — raj, w którym niema już nędzy, niema złodziejów i niema zdrajców. Śmiałem