Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Zygmuntowskie czasy Tom 1.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pomimo że już w początkach XVI wieku, wszędzie w Europie, zaprzątniono się urządzeniem szkół i ustanowieniem pewnych dla młodzieży praw, w Krakowie jeszcze jak i gdzie indziej, stare zwyczaje silniejsze były od nowych ustanowień.
Młody ten lud, nie łatwo poddający się zmianie, trzymał się tradycji swawoli, jak tarczy. Zwierzchność też szkolna nie nastawała w początku zbyt pilnie na spełnienie urządzeń, które się ostre wydawać musiały. Żacy więc, pomimo licznych rektora uniwersytetu, biskupa kanclerza i samego króla postanowień, byli jeszcze czem dawniej — wielkim tłumem, napełniającym postrachem mieszczan, a zwłaszcza heretyków i żydów.
Odpłacali im za to nie jednym uciskiem dworzanie wielkich panów i swawolna gawiedź magnatów, ale żak sowicie tę chwilę upokorzenia i ucisku oddawał różnowiercom, odemścił na nieznośnych mu Izraelitach.
Żyd był naturalnym wrogiem żaka — oba się niecierpieli, oba na widok swój zadrżeć musieli mimowolnie, a był czas gdy przerażone żydowstwo nieraz kupami przed jednym żakiem pierzchało.
Tłum żaków dzielił się na bardzo wiele klas i części, gdyż wszyscy, nawet ci, co się uczyli przy szkołach kościelnych parafialnych, liczyli się do ciała akademickiego i jego swobód używali. Ci zaś, którzy po bursach mieszkali i w kollegiach akademickich uczyli się, nie tylko tego połączenia z żaki szkolnemi nie unikali, ale widząc w nim powiększenie siły, sami je wyzywali.
W licznych założonych przez dobroczyńców bursach, skupiała się akademicka młodzież, bursy te zostające pod naczelnictwem starszego senjora, jednego z kolle-