zerwał się zbladły i rzucił ku drzwiom, które nagle naoścież otworzył.
Widok tego ścisku przyjaciół, na których czele stali przedniejsi senatorowie i duchowni, wprawił go chwilowo w osłupienie. Twarze ich same niosły mu wyrok jakiś przerażający. Na widok króla wszyscy z trwogą spoglądać po sobie zaczęli. Dębski stał na przedzie.
August krokiem gwałtownym zbliżył się do niego.
— Co to jest? mów! — zawołał — klęska! Mówcie!
I z taką natarczywością przypadł do biskupa, a od niego do Jabłonowskiego, jakby w drżących rękach miał ich zdusić. Na kimś musiał tę wściekłość spędzić. Dębski znający go już, wojewoda, wszyscy ilu ich było, chociaż gotowali się uwiadomić go o ciężkiej klęsce pod Rygą poniesionej, stracili odwagę, mówić nie śmieli. Tymczasem milczenie wzmagało gniew i rozdrażnienie.
Król natarł na Dębskiego.
— Mów klecho! — krzyknął porywczo — mów... co mi taicie? Ja od dni dziesięciu noszę w sobie przeczucie klęski... Spotkać mnie musiało co Duńczyka i Cara...
— Klęska — odezwał się w końcu Dębski — nie jest wcale tak znaczną, jak zadana sprzymierzeńcom... Fleming dał się ubiedz. Nie bitwa była ale napaść zdradliwa...
W tem nieopatrzny Pflug łamiąc ręce zawołał.
— Osiemdziesiąt dział naszych... oko z głowy nam wyłupiono!!
August stał jakby nierozumiał, nagle rzucił się ku oknu, było to na piętrze, wyrwał je druzgocząc i zamierzył skoczyć.
Wszyscy ilu ich tam było, objęli go, niedopuszczając. Z drugiego pokoju wpadła księżna i uklękła przed nim. Drżący, miotając się, August stanął.
— N. Panie — zawołał Pflug — działa można
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/46
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.