Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okrutnie postrzelani, niektórzy bez rąk, inni mając do połowy poodcinane głowy, na przyjazd królewski porywali, jedni stawali, drudzy siadali, i znaki jakieś mowy ustami dawali, łając go... Zaprawdę straszny to był widok, ale król August bynajmniej się nim nie konsternował.“
Co za obraz, co za dzieje!!
Niesłychane okrucieństwo sasów pozostało w pamięci na długo...
„...Bezbożnie obchodzili się sasi z polakami, obdzierając ich, pisze tenże współczesny świadek. Panu Łosiowi, sędziemu lwowskiemu, rotmistrzowi pancernej chorągwi, obnażywszy go do koszuli, gdy sygnetu kosztownego z palca dać im nie chciał, czyli też nie mógł, a saski żołnierz do owej obdzierania bezbożnej dramy komenderowany, postrzegł u niego ów sygnet, chciał mu go z palcem urżnąć i już go bagnetem ciął, gdyby Łoś na jenerała Brandta nie zawołał o salwowauie... a jednak sygnet musiał dać.“
Drudzy dali życie...
Z tego to czasu, który się w dziejach zapisał smutnem a niezrozumiałem później przysłowiem, od Sasa i do Lasa, pozostał ów żarcik wieśniaczy, który przytacza Otwinowski:
Szedł podjazd kwarcianych nad jeziorem Gopłem, a chłopa wziętego za przewodnika pytali ichmość, która strona mu się lepszą zdała, Saska czy Szwedzka? Chłopek w strachu, nie wiedząc z kim kwarciani trzymali, zakłopotał się odpowiedzią. Lękał się obrazić...
Im dłużej milczał, a ociągał się, tem kwarciani mocniej nalegali, przewodnik zaś wzdychając szeptał tylko: Zgadnij Jezu kto Cię bije? Poczęli żołnierze zmuszać do odpowiedzi... Wziął więc biedota na rozum.
— A, panowie mili... człowiek by życzył, aby szwedzka siła wszystka przemieniła się w takie oto jezioro mleka, jak Gopło nasze, zaś Sascy ichmość