Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 02.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Witke, oczy spuszczając, wyznał, że przybywał tu z ważnemi zleceniami i niedługo zabawiwszy, będzie musiał do Warszawy powracać. Posmutniała pani Marta, chociaż nie mogąc jej wtajemniczać w swe obroty, Witke oznajmił, że handel w Warszawie, przybrawszy sobie francuza do pomocy, zakłada.
Stara jejmość miała wstręt i niewiarę ku włochom i francuzom, których przy dworze widywała, słyszała o uich często. Francuz więc wspólnik, niebardzo jej był miłym, a Witke przeczuwając to, o pięknej Henrjetce ani słowem nie wspomniał, aby matki bardziej jeszcze nie nabawić niepokoju.
Siedzieli do późna w noc, tak wiele różnych, tyczących się handlu, kasy, interesów, miała matka do rozpowiadania synowi. Starszy pomocnik jej powołany był także, bo Witke chwili czasu nie miał do stracenia.
Następnego poranka, ze swym listem, był już w przedpokoju księcia Fürstenberga, w domu tuż naprzeciwko zamku położonym, i kazał się oznajmić mu, jako posłaniec od króla.
Namiestnika znał tylko z widzenia. Był to średnich lat mężczyzna, nader pańskiej powierzchowności, słusznego wzrostu. Po nim łatwo było poznać, wytrawnego dworaka i doskonałego komedjanta. Obcy w Saksonii, bo król go sobie, zaleconego, jako katolika przywiózł z Austrji, Fürstenberg w krótkim czasie, zawiązał stosunki ścisłe z arystokracją miejscową, umiał ująć ją sobie i był już podówczas, jak się zdawało, silnie ubezpieczonym od niełaski. Popierali go naówczas, rej wodzący Friesenowie.
Fürstenberg, znając potrzeby króla, który był nieustannie żądny pieniędzy, wszelkiemi sposobami starał się ich dostarczyć, a jak wielu jemu współczesnych i sam król wierzył mocno, że alchemicy do robienia złota z pomocą swych nauk tajemnych przyjść muszą i na alchemją chorował. Całe podziemie kamienicy Fürstenberga zajęte było pracownią alchemiczną,