Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedliwiały. Pozostał szlachcicem, ani się dobijając urzędów, ani dworem nie otaczając licznym. Przyjmowano go pomiędzy senatorami z poszanowaniem, wśród szlachty jako pana brata, którym się ona poszczycić mogła.
Dom i obyczaj Górskich niewiele miał nowego, stał przy starych tradycjach i prostotą, a nawet pewną, umyślną, republikańską surowością się odznaczał. Stolnik był nieposzlakowanej prawości mężem i w żadne z sumieniem się frymarki nie wdawał. Sąd jego o sprawach Rzeczypospolitej był nieubłaganie ostrym i prawdomównym, a otwartym bez oglądania się na ludzi.
Ci co się w sumieniu nie czuli czyści, a takich naówczas nie mało już było niestety, unikali Górskiego, bo im bez ogródki wyrzucał ich błędy i przewinienia.
Aby się na to nie narażać, obchodzono pana stolnika, kłaniano mu się, ale niechętnie wdawano w rozprawy.
Wiadomem było, że Górski za życia Sobieskiego, przyjacielem był mu wiernym, ale królowej niechętnym, a gdy przyszło do jawnej rozterki, pomiędzy matką a synami, odstąpił Sobieskich i na polu elekcyjnem z większością za Contim głosował.
Przybycie jego do Małopolski i Krakowa, miało na celu przekonanie się tu, jak stała elekcja saska i jakie nadzieje mógł mieć kandydat francuzki.
Nowym całkiem dla pana Zacharjasza, wydał się ten szlachcic polski, trzeźwy, spokojny, w przekonaniach twardy, nieambitny i na pozór bardzo chłodny...
— Nie bierz waszmość z niego miary — rzekł mu spytany Haller. — Pan Górski u nas podobnych sobie liczy mało.
Następnego wieczoru, u kolacji, Witke znalazł się z nim razem u gościnnego stołu gospodarza. Górski