Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kazała. Mazotin w wielu słowach, żądał przybycia Witkego dla ustnej narady. Potrzeba więc było, pożegnawszy Renardów i piękną Henrjetkę, pospieszyć z powrotem, chociaż Constantini donosił, że król wkrótce się wybiera do Warszawy.
Opanowany dwoma swemi marzeniami, jakiegoś wybicia się w górę i pozyskania pięknej Henrjetki, niemiec sam siebie nie poznawał. Mało nawet tęsknił za Dreznem, za matką i troskał się o swój interes, o który spokojnym był, pod opieką staruszki. Pomimo przykrej już pory jesiennej, Witke z wieczora odebrawszy list, ledwie wpadł do Renardów z pożegnaniem, a nazajutrz rano biegł do Krakowa.
Tu wszystko znalazł, jak było... Król zapamiętale ucztował, zamykał się czasem godzinami z posłem Brandeburczyka von Overbeckiem, z Flemingiem, Przebędowskim i Dębskim, podpisywał co chciano, przyrzekał czego się domagano... śmiał się i widział się już panem jedynym rzeczypospolitej...
Codzień prawie dezerterowie z uszczuplonego obozu francuzkiego przybywali, poddając się mu dobrowolnie. August wszystkich przyjmował z niewymowną grzecznością, łagodnością i łatwem przebaczeniem. Serca sobie zjednywał. Wynoszono go pod niebiosa. Statyści poważniejsi szeptali między sobą.
— To nic, że dobry i łagodny pan jest, ale ma rozum i takt... ma energią... potrafi powstrzymać wichry nasze, wprowadzi ład, wywoła reformę praw przestarzałych, władzę monarchiczną ukrzepi.
Wszyscy to prorokowali, choć wcale się na to nie zanosiło, pijatyka tylko niesłychana, gorsząca, nieustająca, od której ani stan, ani wiek nie uwalniał, wchodziła w obyczaj codzienny, a przy niej o niczem nie mówiono tylko o kobietach i o królewskich amorach...
Nie jedno uczciwe, stare polskie lice, zarumieniło się i oblało wstydem, ale przykład szedł z góry...
Constantini pochwycił przybyłego Witkego, z nie-