Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Za Sasów 01.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie opuszczała ona prawie brata i żyła przy nim z większą częścią rodziny swej, zajmując część zamku. Konie, kolebki, służba kardynała była pod rozporządzeniem Towiańskiej, tak jak i brat. Ona tu rozkazywała.
Krzykliwa, zuchwała, dumna nie miała przyjaciół, nie cierpiano jej, ale tłumy pochlebców ją otaczały i klijentów wszelkiego rodzaju. Zbliżając się już do lat sześćdziesięciu, silna pomimo to, w nieustannym ruchu wcale nie okazywała się znużoną życiem.
Mąż, dzieci, tak samo jak brat musieli jej być posłuszni. Wpadała bardzo łatwo w passją, a naówczas nie miała pomiarkowania i brak wychowania na jaw wychodził, bo klęła i łajała w sposób grubijański.
Purpura brata, jego Prymasowska godność, która go w bezkrólewiu dostojnością Interrexa okrywała, zawróciły głowę Towiańskiej, która w świecie ledwie go równym sobie sądziła.
Korzono się przed nią.
Niepowodzenia Contiego, słabość jego partji, która poprzeć go nie umiała, budziły jednak niepokój w kasztelanowej, a szczególniej, gdy pomijając Prymasa, August się porozumiewał z naczelnikami rokoszu.
Szeptano już o przyjacielu Sobieskiego, biskupie Załuskim, że się chciał zbliżyć do Sasa, podejrzewano i Sobieskich. Potrzeba więc było korzystać z chwil ostatnich może, aby wyjednać korzystne warunki.
Przebór oznajmił kupca, jako człowieka, który miał na dworze stosunki wielkie, i mógł, niepostrzeżenie, cicho służyć za narzędzie.
Kasztelanowa wcale stę pewnie innego czegoś spodziewała i wyglądała... gdyż zdumiała się, gdy siedząc w krześle z poręczami, jak na tronie, ujrzała wchodzącego bardzo przystojnego młodzieńca, po polsku ubranego. Tak mało sasa w nim pozostało, że go pani Towiańska wcale nie dostrzegła. Sądziła na-