Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Z życia awanturnika.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dział, przybyłem za późno, wiem, że o mnie zapomnieć nie mogła... a jednak musiała... Zastałem grób a u grobu tego, co się nazywał niegdyś bratem, a był nieprzyjacielem. Zastałem pustki — twarze obce, ludzi co się mnie bali albo o mnie zapomnieli... nędza złamała... kryć się musiałem... żal serce cisnął, cisnął i w chwili rozpaczy... chciałem życia dokonać... Popełniliście kochany profesorze może występek, sądząc, że dopełniacie obowiązku...
— Przecież ojciec wasz... gdzie on jest? przerwał Kudełka.
Ojciec mój żył we Włoszech z małéj pensyjki, którą mu posyłano... szukałem go tam — on mógł mnie przy życiu utrzymać, bom mu był potrzebny... Poszedłem pieszo szukać go — nie znalazłem.
Z tego kącika, który przez tyle lat zajmował w Rzymie na małéj uliczce delle Vioteghe oscure, wyjechał jednego dnia zabrawszy swe książki i tłómoczki nie wiedzieć dokąd... Umarł gdzieś może w drodze, albo się dostał do szpitala...
Kudełka ręce załamał i zacisnął starając się ukryć zwątpienie jakie go opanowało.
— Przypuśćmy, rzekł, żebyś się tu waćpan pokazał i był poznanym..? Jeśli przecie urodzony w tym kraju... niktby ci żyć nie wzbronił...
Murmiński ruszył ramionami.
— Ale ja nie wiem nawet czy prawnie jestem tutejszy czy obcy — zawołał śmiejąc się — ja żadnych papierów nie mam, bo resztę ich spaliłem pod dębem — jestem włóczęga... zrobi ze mną kto co zechce... prezes pierwszy, który będzie nielitościwym... i okryje to płaszczem poszanowania dla imienia swéj matki...
— Miałci pan tu przecie dawnych towarzyszów i przyjaciół? rzekł Kudełka.
— Towarzyszów bardzo wielu — o przyjaciołach tak dalece mówić nie mogę... odezwał się Murmiński. — Mój drogi profesorze — to najgorsza rzecz, że upadłeś ze mną w biedę... a ja dalipan już nie wiem, czy drugi raz zbiorę się na powieszenie...
Kudełka wstał jakby natchniony.