Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wizerunki książąt i królów polskich.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   364   —

część z niej przynajmniej powtórzyć musimy, bo nic nie może zastąpić tego głosu, natchnionego gorącem przywiązaniem i czcią dla pamięci przodków. Wywód początków rodziny grzeszy pospolitą wówczas przesadą; lecz dalej czytamy następne piękne wyrazy:
„....Chcę tylko wspomnieć — pominąwszy dawne dzieje — bella Domini (wojny boże}, i tych, co ziemie pogańskie skropili krwią swoją, a mnie dali i zostawili okazyę zemsty, i niby jakąś przyrodzoną domu z pogany antypatyę. Jednego tylko wspomnę Marka Sobieskiego, wojewodę lubelskiego, który taką u króla Stefana miał reputacyę, że ten nieraz mawiał i wspominał, iż gdyby mu przyszło stawić całe Królestwo Polskie o jeden pojedynek, wybrałby na to tylko jednego Marka Sobieskiego.
„Między innemi akcyami wielkiemi tego to Marka Sobieskiego, z których tak wielką o nim ów tak waleczny król Stefan wziął opinię, były też i te dwie: Pierwsza z Gdańszczany pode Tczewem, gdy jeszcze w młodym wieku pod dworzańską chorągiew swój ten stawił poczet; bo w tej okazyi i wojnie nie było wojska służałego ani kwarcianego, jeno dwór królewski a poczty pańskie. Za jednym officerem znacznym we zbroi we wszystkim orężem wpadł w Wisłę na koniu i wpół onej tam go dopiero dokonał. Na łowach też litewskich trafiło się, że niedźwiedź srogiej wielkości wypadł na króla Stefana. Zawołał tedy Marek Sobieski na współdworzanina a wielkiego swego przyjaciela Allemaniego Włocha, aby nie zażywając innej broni, tylko on szpady a ów szabli, tę tak okrutną w oczach królewskich zabili bestyę.“
O Żółkiewskim, pradziadzie swym z linii matki, pisze, mówiąc o jego bohaterskiej śmierci: „Umarł tam tedy na placu honoru stando (stojąc), jako wodzowi należy. Skropił krwią swoją pola wołoskie, czego dotąd pozostała pamiątka na słupie marmurowym, który i po dziś dzień łzami tameczne chrześciańskie skrapiają narody. A gdy syn jego, sam postrzelony, leżąc z bratem stryjecznym, a synowcem hetmańskim na wozach, doświadczonego swego a bardzo rączego podeń posłał konia, aby się ratować chciał i na lepsze zachować losy, odpowiedział: — Gdzie owce giną, tam powinien i pasterz; boby się go spytali: gdzieś podział owce? —
„W tej tedy jednej potrzebie Żółkiewski zginął z całym domem swoim, to jest z synem, synowcem i zięciem Sam na placu poległ, a ci trzej z postrzałów w pogańskie dostali się ręce... Pozostała wdowa, z domu Herburtówna, pierwsze starania uczyniła o głowę męża swego, która była zawieziona do Konstantynopola. Wielkiemi pieniędzmi do-