Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gołego dependenta jéj nie dam — choćby do siwego włosa rutkę siać miała — ale zawsze to utrapiona rzecz. Każę jéj, pójdzie do ołtarza z tym którego wybiorę.
— Moja mościa dobrodziejko — rzekł chorąży cale nie zbity z tropu. — Z serca jéj wdzięczen jestem za otwartość, ale co to ma do tego, że dziewczyna się tam trochę do kogo przywiązała? Zapomni i odwiąże się. Pożyją z sobą, da Bóg potomstwo i małżeńska miłość przyjdzie, która mocniejszą jest nad bałamuctwa dziecinne.
— I ja tak myślę — odezwała się Wojska — przecież czasu trzeba, aby to trochę zwietrzało.
Postanowiono więc nie śpieszyć; Wilczek zaś z syna wyrozumiał powoli, że od małżeństwa z urodziwą panną nie był.
Zatrzymali się umyślnie w Łomżyńskiem i za pozwoleniem chorążego pan Michał już do panny dojeżdżać począł, nie tając ani swych sentymentów, ani zamiaru. Chłopcu się Wojszczanka podobała wielce, a że mu dotąd stary na kobiéty patrzéć nawet nie dopuszczał, niedziw że mu pierwsze owe konkury bardzo smakowały.
Natury zaś będąc wielce bujnéj i unoszącéj się łatwo, wprędce rozmiłował się aż do zbytku w gładkiéj twarzy, choć ona mu się chmurną i chłodną prezentowała.