Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wilczek i Wilczkowa.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wskiego wyzywał, Rózi swéj wołał, klął i sadził dyabłami aż włosy na głowie stawały. Dopiero nad rankiem zdjął go sen kamienny, tak, że do pół dnia prawie nie ruszając się przespał. Gdy tylko na brzask się mieć zaczęło, jéjmość drzwi pozamykawszy, sama na palcach poszła do gospodarstwa, i Kwasota zawstydził się głos jéj usłyszawszy, gdy pospanych ludzi do roboty budziła...






O małą milkę od Maczków, w równém od Żerdzieliszek oddaleniu, były naówczas miasteczkiem ochrzczone, do królewskich dóbr należące Przepłoty. Jeden z przeszłych gubernatorów dóbr do których one wcielone zostały, zapragnął z nich uczynić miasteczko, ustanowił za przywilejem królewskim jarmarki, ściągnął izraelską ludność aby handel ożywić, pobudowano domy dokoła ogromnego targowiska, wśród którego widać było pod daszkiem stojącą kłodę czyli miarę na zboże urzędową.
Usiłowania te stworzenia mieściny, popierane gwałtownie, ale krótko, nie powiodły się i Przepłoty pozostały czémś pośredniém między wsią a miastem. Zyskały tylko kilka ubogich rodzin żydowskich, kramiki liche i targowicę, na któréj kozy izraelskie i krowy mieszczan swobodnie się pasły przez większą część roku.