Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   10   —

bieta nie uśmiechnęła się nigdy, co nie zna miłości tylko ze słuchu....
Syruć usta wydął.
— Tak pan sądzi? spytał.
— Nie inaczéj.
Zamilkł kapitan i popił.
Dopiéro po północy odezwało się w nim, że mu zadano — jakby człowiekiem nie był, i winniśmy temu rozdraźnieniu nadzwyczajnemu, iż nam swoją opowiedział historyą pod najmocniejszém zapewnieniem zachowania jéj w tajemnicy.... Ale — ale kapitan Syruć dawno już nie żyje....
Miałem późniéj zręczność z innych źródeł dopełnić to, co mi o sobie opowiedział — i z tego stworzyło się następne opowiadanie... najzupełniéj historyczne.


„Urodziłem się, mówił kapitan, w pamiętnym roku pierwszego podziału Polski.... Mogę powiedzieć, żem od kolebki żył tym jękiem, który gwałt popełniony wywołał. Być może, iż w innych kołach oswojono się wprędce z nieszczęśliwą dolą kraju, w ubogich szlacheckich dworkach na Litwie pamięć tego najazdu i niecnego sejmu Ponińskiego, który uprawnił zabory, — żyła ciągle obudzając oburzenie, żałość, pragnienie odwetu.... Rodzice moi mieli maleńką wioseczkę w Lidzkiém, na którą nas dwoje, siostra i ja, i dosyć długów było w dodatku. Szczęściem dla mnie, z przeszłości zostało nam koligacyi i krewnych majętnych wielu, a w owych czasach obowiązki krwi zupełnie inaczéj były pojęte. Dzisiaj pękły te węzły nie obchodzące nikogo, naówczas nie ważyłby się najzimniejszy człowiek obojętności okazać dla uboższego krewniaka.
W tym świecie naszym szlacheckim, któremu tyle wad i przywar zarzucić można, pojęcie solidarności całego ciała było jeszcze silne i niezachwiane. Stanowiło ono potęgę. — Cała szlachta była jedną rodziną mocno związaną tysiącem węzłów krwi i połączeń. — Śmiało powiedzieć można, iż nie było dwóch rodzin