Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Co było począć? co począć?
Im rozpaczliwszém zdawało się położenie, tém Sławek więcéj nabierał ducha.. Czasem być opuszczonym, zostać zapartym — daje siłę, podnosi — oklask głupców, współczucie intrygantów — zabija.
Chodząc z takiemi myślami po pustym prawie ogrodzie, wśród starych lip opadłych z liści pożółkłych, to chciał już na wieś uciekać, zakopać się, zamilknąć i zaprządz do czysto-materyalnéj pracy — to walczyć pragnął do upadłego..
Rozmyślał, łamał ręce.. i latał, nie patrząc na to, co go otaczało, w tém uczuł, jak go ktoś za rękę chwytał. Mrok wieczora nie dał mu od razu rozpoznać postaci stojącéj przed nim.. Był to staruszek siwowłosy, w sukni duchownego, Z brewiarzem w ręku.. Milcząc, uśmiechając się łagodnie, patrzał na Sławka i czekał, aby ten go poznał..
Nagle Młyński wykrzyknął zdziwiony.
— Wy, tutaj! księże kanoniku! wy! tutaj! I począł go w ręce całować..
Był to pierwszy jego najukochańszy nauczyciel, ten, któremu równie jak matce winien był pierwsze myśli i najpierwsze szlachetniejsze serca bicie.
Nigdy może zjawisku temu niespodziewanemu radby nie był więcéj.. nigdy mu ono bardziéj w porę nie przyszło, jako odpowiedź na zwątpienie. X. kanonik,