Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



Wszystko to być może...
...a jednak ja to między bajki włożę.
J. Krasicki.

Na zegarach miejskich zwolna wybijała dwunasta... południe... u biednych ludzi było już dosyć późno, u możnych ledwie się dzień zaczynał... Piękny jeszcze dzień późnéj jesieni.
W restauracyi hotelu, który chciał uchodzić za pierwszorzędny, a w istocie winien był swą wziętość niedostatkowi porządniejszych, służba zajętą była przygotowaniami ku obiadowéj porze. — Około pierwszéj bowiem ludzie staréj daty i niecierpliwych żołądków zaczynali się zbierać, poprzedzając elegantów dla przyzwoitości siadających do obiadu o trzeciéj, czwartéj i piątéj.
Salonik jadalny i dwa połączone z nim pokoje właśnie się uporządkowywały; chłopcy kłócąc się, nakrywali stoliki, ustawiali solniczki, wysypywali nagromadzony