Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dziennika nazajutrz był wydrukowany — chciał go sam poprawić jeszcze... nie dał się sprzeciwić sobie w niczém, ani ubłagać, by mu odjął gryzące, ostre... piekące wyrażenia, podyktowane boleścią,
Z przyjaciół Sławka, którzyby mogli mieć jakiś wpływ na niego, nikt nawet o artykule nie wiedział...
Nazajutrz zdziwienie było ogromne, oburzenie straszliwe, wrażenie nadzwyczajne, na chwilę dziennik już opuszczony, stał się popularnym rozchwytywano go, wyrywano sobie, oczom własnym nie wierząc.
Nigdy nikt jeszcze tych prawd źrących, nagich, bezlitościwych, krajowi powiedzieć nie śmiał...
Izydor, który pierwszy w redakcyi pochwycił artykuł wstępny, uniesiony nim był nadzwyczajnie, pobiegł do Redaktora... Drabicki właśnie się golił i z namydloną brodą, z brzytwą w ręku począł go czytać... niezmierna radość odmalowała się na jego obliczu, uśmiechnął się, odsunął papier i zarzynając po troszę, co najprędzéj dokończył golenia.
— Masz słuszność, artykuł pyszny! rzekł, ale się nim pan podkomorzyc dopiłował...
Na dziś milczenie, jutro staniemy w obronie kraju, odpowiemy nań!
Zaledwie przyodziany, Drabicki poleciał na miasto... podpalając umysły przeciwko Sławkowi, każdemu mó-