Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
96

na świecie. — Przejeżdżali kraj wszędzie wartami moskiewskiemi zastawiony. Gdzie niegdzie resztka wojska swojego osaczona, uszczuplona, wynędzniała, milcząca a posępna, czekać się zdawała wyroku przewidywanego, który ją miał zniszczyć do reszty.
Bystre Karola oko, które dawno nie patrzało na kraj, tylko z cichego poleskiego kąta, gdzie nic nie dochodziło prócz niezrozumiałych jęków, postrzegło w całéj nagości położenie skrępowanéj, przygotowywanéj na ostateczne rozćwiertowanie Polski. Serce mu się rozdarło widokiem téj nędzy, którą milcząc heroicznie znosiła.
Po okrzykach ognistych trzeciego Maja głucha nastąpiła cisza.. Znaczenie jéj nikogo omylić nie mogło, wrzało pod tą zdrętwiałą skorupą. Z Polski staréj, o któréj przywrócenie niby skonfederowali się ludzie bez mózgów lub bez sumienia, zostało tylko imie w Targowickiém błocie zwalane.. Ze wszystkich oczów błyskały chwilami płomienie zemsty, milczące usta mówić się zdawały — Jest Bóg! czekajmy!
Żołdactwo moskiewskie nad opanowanym zdradą krajem stało w ponurym niepokoju, obawiając się, czując w powietrzu sycylijskie nieszpory.