Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
62

klękając na każdéj mogile, a Karol znalazł i swój pomnik, który mu postawiła matka.
— Nie zrzucajcie go, rzekł prosząc — niech on tu czeka na mnie, będzie on dla mnie nauką i przypomnieniem, żem umarł dla świata, a żyć tylko powinienem dla świętych obowiązków.
Obszedł tę marmurową, strzaskaną kolumnę, przeczytał napis, popatrzył na szable i godła wojskowe, wyryte na niéj, łza mu się zakręciła w oku.. Ewa szlochała..
— Nie żegnam was, nie żegnam, odezwał się, zmagając na siły Karol — wrócę, tu pewnie, kiedy? jak? to Bóg wie.. ale powrócę.. zachowajcie mi pamięć dobrą i nauczcie Tadzia,. aby i on choć trochę mnie kochał..
Ewa rzuciła mu się na szyję.. on uścisnął jéj rękę, koń rżał.. trzeba było jechać — w świat!


Majętność Sarnów, którą był Karol zadzierżawił od Krzywaczyńskiego, należała do tych zapadłych kątów Polesi wołyńskich, w których naówczas nikt prawie żyć i mieszkać nie chciał.. tak trudno tu było starczyć sobie i zaludnić pustynię, pozbawioną niemal wszelkich żywszych