Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
328

go boku, żywiło go swą młodością i zapałem... Legijony były w ruchu nieustannym, co dzień prawie w innym miejscu walczyć zmuszone lub przedzierać się przez góry i wąwozy... stać na morderczym ogniu nieruchomie lub rąbać do upadłego...
Nieraz jednego dnia opłakiwano stratę człowieka (Jabłonowski) a nazajutrz obchodzono odbicie z niewoli i podziwiano męztwo.
W jednéj z tych utarczek zginął sławny swojego czasu, nieszczęśliwy a wytrwały i nieustraszony żołnierz... Strzałkowski.
Wie to każdy z tych, co w ogniu bywali, jak różne są losy żołnierza, jeden narażając się, wychodzi zawsze cało, drugiego ściga przeznaczenie dziwaczne tnąc zawsze po głowie, innego po nogach... lub w piersi mierząc mu nieustannie. — Strzałkowski służąc w wojsku polskiém, późniéj w legionach od ich zawiązku, był tak nieszczęśliwy, że byle wyszedł na plac, zawsze z raną powracał. Miał na sobie blizn tyle, w ilu był bitwach i potyczkach... Nareście śmierć długo się z nim draźniąc, wzięła nieustraszonego żołnierza...
Na ostatek po morderczéj téj kampanii legijony, których nie oszczędzano i które się same