Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
312

Pod Magnano.... u Werony, pada waleczny Rymkiewicz na placu... przeszyty dwoma postrzałami... kona uśmiechając się i ściskając dłoń przyjaciela, niedosłyszanym szepce głosem.
— A! czemuż mi losy nie dozwoliły na swojéj umrzeć ziemi!
Z piersi umierającego wyrwało się to słowo, które było myślą jedną, jedyną, nieustanną wszystkich:
— Umrzeć broniąc ojczyzny...
Zamknięto polski legijon w murach Mantui, rozpoczęła się pamiętna owa obrona heroiczna téj twierdzy, którą natychmiast wojska austryackie odcięły i osaczyły.
Wielhorski, Axamitowski, Jakubowski, bronili jéj.
W chwili właśnie, gdy Dąbrowski marzył znowu o wdarciu się przez Austryą do Galicyi, jakby na przekor jego i wszystkich nadziejom, zamknięto ich w tych murach...
Reszta polskich żołnierzy zajadle biła się z Suworowskim żołdactwem... na to tylko, by wiecznéj gotowości ofiarnéj dowiodła.