Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
192

stra Polski po wolności i duchu — to przyjaciółka stara... Idąc każdy wygnaniec czyta, a powtarza sobie owo w konwencyi uroczyście wyrzeczone słowo: — Pomoc uciśnionym narodom!
Miałożby ono być tak marném, jak słowa traktatów, jak przysięgi królów, jak przymierza państw? Obmyta krwią Francya, nie byłażby nowym narodem, ale starą wybarwiczkowaną zalotnicą, która miłość kłamie?
— Nie! zbyt głośną hymn swobody nucono na brzegach Sekwany i opłacono ją drogo... Francya stoi na ruinach przeszłości z pochodnią jutra i orężem zwycięzkim... nadzieja w niéj.


Są w losach naszéj ziemi i cuda, przed któremi duch korzyć się musi i ironije losu, których szyderstwo upokarza.. imiona, ludzie, czyny schodzą się i zestawiają, jakby czasem szatan był reżysserem na scenie.
Król oddaje Polskę za pensyą, a pensyą obraca na wygódki pieszczone... synowiec królewskiego kuchmistrza tymczasem... zabitą Polskę idzie ratować... sam jeden prawie wśród tego kataklyzmu, co wszystko pochłonął, nie tracąc głowy ni nadziei...