Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
151

Któż wie, jakby się rozstrzygnęła ta walka, gdyby tylko na polu bitwy, z orężem w dłoni się toczyła?
Na nieszczęście wszystko zbierać, skupiać się i nieprzyjacielowi czas do gromadzenia się dać trzeba.. A wewnątrz kraju stokroć niebezpieczniejszy poczyna się toczyć spór o zbawienie ojczyzny, każdy ją chce ratować inaczéj.. Zmysł zdrowy i prawość Kościuszki walczy z rozdraźnionym jakobinizmem Kołłątaja, który nie znajdując jakobinów, tworzyć ich musi a nie może, szukając natchnienia i wzorów we Francyi; walczą patryotyzmy, tchórzostwa, poświęcenia bezsilne.. X. Józef krzywo patrzy na wodza naczelnego, który był jego podkomendnym.. Król się dąsa, że go za nic nie mają i upokorzony nurtuje przez swoich w obozach; P. Kilinski nie rad, że szlachta zasiada w radzie, po troszę spiskuje, ale przez poczciwość i zacność cofa się, ilekroć go wiodą za daleko. —
Szanuje on majestat króla J.M... choć w króla nie wierzy. Radziby go Mejer i Mikorski wystrychnąć na trybuna.. ale w majstrze żywie duch staropolski.. gdy się wpatrzy w ojczyznę, widzi jasno...