Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
15

od modlitwy za umarłych, że śmierć — przeszła tędy.
Ozwał się w nim wszakże w chwili grozy żołnierz, nawykły liczyć się z mogiłą... zbliżył się i rzekł:
— Rotmistrzu, druhu stary, jam wojak jak i ty... nie oszczędzaj mnie, nie dziel téj goryczy na krople, jeśli ją mam wypić — podaj całą... Zabije mnie! mniejsza o życie... Mów! kogo mi z nich zabraknie?
— Wszystkich!! wszystkich, — ponuro, sucho, wstając odparł Poremba — słyszysz mnie pan i rozumiesz... wszystkich... Tak, nie ma tu nikogo z tych, których zostawiłeś... śmierć kosiła i dokosiła zagona do szczętu?... A kto żyw został, tego jak mnie trudno poznać...
— Dziad? spytał Karol...
— Dziad, ojciec, matka... mówił rotmistrz — wszyscy poszli tam, zkąd nikt nie powraca... na cmentarz! Dziad i matka żyli najdłużéj... Matka zasnęła ostatnia, płakała na was czekając... nie doczekawszy... umarła...
Karol stał długo milczący...
— A ona? spytał nieśmiało, cicho, prawie