Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
357

Forward!
Ale już zewsząd ustępowały wojska pod ogniem fortec, francuzi nawet z rannym kilkakroć admirałem d’Estaing cofać się zaczynali.
Karol z Jerzmanowskim, Armandem i kilką ludźmi porwawszy rannego śmiertelnie Pułaskiego i bezprzytomnego Rogowskiego, pod zasłoną pozostałéj kupki, która ich otoczyła.. zwrócili się nazad ku obozowi..
Pochód to był żałobny ludzi bezprzytomnych, zgniecionych, idących machinalnie.. gdzie ich już wiódł tylko instynkt zachowawczy. W milczeniu rzucali po sobie obłąkanemi oczyma, gniew, znękanie, żal, walczyły w ich piersiach z sobą.
Pułaski dogorywał.. doniesiono go żywym jeszcze do namiotu i złożono na tém łożu, z którego już nie miał powstać. — Chwilami omdlewał całkiem, to zrywał się, chwytał za piersi, rękę podnosił i niezrozumiałemi wyrazy zdawał się jeszcze chcieć zagrzewać do walki..
Najbliżsi nawet już słów jego zrozumieć nie mogli...w krótce téż siły opuszczać zaczęły, myśl plątać dziwnie.. widoczném było konanie ciężkie człowieka, który ma jeszcze w sobie całą