Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
298

wspaniałym lasem otoczone, oblane dwóch rzek wspaniałemi wody — przedstawiało obraz wielkiego wdzięku młodzieńczego.
Już miasteczko żyło owém życiem zaszczepioném z Europy — a o sto kroków za niém szumiały odwieczne cedrów lasy, lasy jodeł, wiązów i topoli kanadyjskich, podszyte akacyami, powiązane sznurami lijanów i winnych latorośli, zbite jakby do walki z siekierą, która im trzebieżą groziła.. Nieraz jeleń wybiegłszy z tych cieni, stawał nad doliną,.. patrzał zdziwiony i biegł znowu kryć się w ostępy..
To zbliżenie dwóch światów, dziewiczéj natury i żywota społecznego, ta cisza pustyni, może nawet klimat po części przypominał wygnańcom Polskę..
Trentonczycy mówili im, że czasem zimą Sapping się lodem okrywał, że brzegów Delawary kry się czepiały, że śnieg tu leżał po dni kilka.
W wycieczkach swych myśliwskich Pułaski spotykał zwierzynę nawet jakby europejską, sarny, wilki, zające.. chociaż złoty bażant zaszumiawszy w gałęziach, to marzenie o domu przerywał. Pomiędzy cedrami czarna jodła mówiła o naszych ogrodach i lasach.