Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
284

nowczo, umyślił napaść niespodzianie na samo ognisko potęgi Amerykanów.
Zabrawszy z sobą kilkadziesiąt batalionów wojsk europejskich i nieco ochotnika amerykańskiego, rozłożył je, zostawiwszy około N. Yorku kilka tysięcy pod Jenerałem Clintow, a drugie tyle w Rhode-Island. Siły te miały utrzymywać na wodzy Amerykanów; reszty zabrał na okręty Howe i odpłynął..
Długo mimo najtroskliwszych śledzeń, tajemnicą był dla Washingtona cel téj nagłéj wyprawy, a w wojnie tajemnica każda jest niebezpieczeństwem. Zapóźno może doniesiono mu o przeznaczeniu wojsk angielskich; nie tracąc więc chwili, potrzeba było zwijać obóz i posuwać się forsownym marszem w głąb Pensylwanii.
Ochotnicy polscy, chociaż jeszcze urzędownie nie zaciągnięci pod sztandary rzeczypospolitéj, zarówno z Lafayettem, towarzyszyli pochodowi, radzi, że się sposobność do czynu stręczyła. Skosztowali piérwszy raz trudów i niebezpieczeństw przepraw wśród tych puszcz, błot i gąszczy, ciągnąc przez moczary w porze dżdżystéj, krajem, który tysiące strumieni i trzęsawisk przerzyna.
Każda z tych ogromnych rzek nowego świa-