Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom I.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
160

— Idźcie, rzekł, a gotujcie się w drogę, albowiem godzina uderzy wkrótce. A któż wie czy nie w jedną idziemy wszyscy??
— Więc i wy.. do Częstochowy? szepnął pułkownik. —
— Co to.. wy? odparł surowo żebrak.. co, wy? Azali wie kto com ja jest? żebrak i sługa Boży.. Kto widzi miejsce święte i nie dąży do niego, jakby minął źródło czyste w upał i nie zaczerpnął. —
Pułkownik stał jeszcze.. wzruszony.. wreszcie gdy ten odwróciwszy się zamilkł; poszedł do chaty i nakazał sposobić się do drogi.
Przystęp do twierdzy, mimo że moskiewskie siły opodal nieco jéj były odsunęły się — w kilku szturmach odparte; nie zawsze był łatwym. Nieprzyjaciel bacznie śledził okolicę i wpaść było można w ręce Moskwy, a kogokolwiek posądzono o szpiegostwo lub poselstwo od kraju do konfederatów, nielitościwie karany był śmiercią na szubienicy bez sądu. —
Musiała więc garść owa niedobitków o mroku szarym do twierdzy się podkradać, z któréj właśnie Pułaski wysunął się z oddziałem, zostawując na swém miejscu Radzimińskiego.