Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

znany śpiewak w obroty, jak począł nim wykręcać, stroić go, ubierać, przerabiać, choć dał dowód niepospolitej biegłości, choć zadziwił, nie poruszył mnie wcale... Piosnka ta nad którą wszyscyśmy stół otoczyli, a nawet Henryka z drugiego pokoju na próg wybiegła, trwała do zdziwienia długo, długo, przechodziła różne stopnie rozwoju, wreszcie żywem stretto zakończona, wedle wszelkich reguł obrobiona, zamknęła się dla oryginalności może konając na dominancie...
I już się poczynała z innego wcale tonu druga w tempie smutnem i powolniejszem, gdy pan Henryk po trosze zniecierpliwiony, zawołał:
— Ale któż jesteś duchu muzyku? i gdzie ci pokutować przypadło!
— A! kto jestem? zaśpiewał recitativem artysta, gdyż nie wątpiliśmy już o jego kwalifikacji... ciekawiście? doprawdy! Nieszczęśliwy! bardzo nieszczęśliwy pokutnik! Siedzę w ćwieczku!
I tak mi zimno, i tak mi ciasno! i tak mi ciemno, i tak mi smutno!
Ja com po dwakroć z duszą artysty przeszedł się po drodze życia, drodze piękna, dźwięku, formy, barwy i harmonji!
— Takżeś zgrzeszył straszliwie, spytał Henryk, że na srogą skazany jesteś pokutę?...
— Zgrzeszyłem! czuję to dziś! musiałem zgrzeszyć, bo sąd ostatni niemylny, ale i kara niedługa... już się przedemną horyzont rozjaśnia, co chwila mniej grube ciemności mnie otaczają, świta powoli, świta, i we mgłach poranku nieśmiertelności widzę już zarysowujące się kształty niebios, do których tęskni moja dusza... Niekiedy pieśń cudna, z daleka z falą powietrzną przypłynie do mego ucha... wyzwolenie się zbliża... Aleście chcieli powieści mojego życia? Słuchajcie... Nie był to żywot pospolity i codzienny, grzechy moje nie były grzechami wielu... Nie wiem czy w was znajdę pojęcie i współczucie.
Dawno już temu, dawno, przyszedłem na świat w ubogim domku, pod strzechą słomianą, na posłaniu