Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mi rzeczy, których nie miałam w pamięci, kilka tysięcy wejrzeń, kilka tysięcy uśmiechów... wreszcie stroiki, stare falbany od sukien... Już nie mogłam wytrzymać, i odezwałam się że w życiu nie popełniłam żadnego grzechu tak strasznego, ażeby mnie kara zań długa i ciężka spotkać mogła...
— Byłaś złą żoną, byłaś złą matką i złą kobietą, rzekł uprzedzony widać przez mego męża psychostata.
— A! zakryłam sobie oczy, ja złą żoną?
— Mąż zginął z twojej przyczyny. Spójrz, masz krew jego na sobie...
Odwołałam się żywo do świadectwa doktora, a tuż widzę go w tłumie: pozwolono mi go wezwać.
— Doktorze! krzyknęłam, tysiąc razy powtarzałeś mi że umarł nie od kuli Teodora... Ale wszyscy aż do doktora który tylko ramionami ruszył, spiknęli się na mnie, śmierć Alfreda ogromnie przeważyła szalę.
— Cóż robi ta stara falbana? zawołałam po chwili.
— Przyszyłaś ją do sukni w złej myśli! odpowiedziano mi.
— A ten bilet koncertowy?...
— Poszłaś na widowisko odstępując chore dzieci żeby się uśmiechnąć do Michała...
Słowem, takim sposobem wygrzebując najmniej ważne uczynki, myśli, chętki, drgnienia serca, gdy je na wagę nakładli, zrobiło się tego tyle, że druga szala całkiem się do góry podniosła... Chciałam mówić jeszcze, gdy mnie już ktoś inny zastąpił... uczułam tylko, że lecę na pokutę, znowu na świat nasz... zopomnieć mojego życia!
Teraz, kiedy to wszystko rozbieram, nie mogę się wstrzymać od oburzenia na wyrządzoną mi niesprawiedliwość... Julja, Julja, piękna Marja, które miały tuzinami kochanków, łzami się wykupiły, a ja żem płakać nie umiała, dla trochy dumy i charakteru, muszę siedzieć w stoliku! I ani sposobu odwołać się od tego sądu... a! tak tu nudno, tak samotnie, tak upokarzająco... Już mi do głowy przychodziło żeby się gdzie choć od kogo o dzieciach moich dowiedzieć... Niewdzięczność ich mnie