Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Trapezologjon.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
I.

Czuła się w obowiązku Ameryka czemkolwiek wywdzięczyć staruszce Europie za troskliwość z jaką ją ona wyposażyła na nowe gospodarstwo, i jak to czasem wnuczki przynoszą babuni nadgryzioną gruszkę, lub obłamany sucharek, z uśmiechem zadowolenia, przysłała nam, — a ba! zgadujcie kochani czytelnicy!! zgadujcie: nie mówię ani o wyrobach z kauczuku, ani o gutta perce, ani o olbrzymich fotografiach, ani o mięsnych konserwach..... tylko o gadających stołach. Nieprawda że podarunek ładny?? Utrzymuje ktoś tam bardzo uczony, że u Ammiana Marcellina mowa już jest o stołach gadających za czasów Rzymian, ale w Ammianie Marcellinie znajduje się co kto zechce, i stoły amerykańskie daleko za sobą zostawiły rzymskie. Stoły Ammiana była to jakaś lichota, coś z rózeg i prętów sklejonego, a ów miljony kosztujący stół z drzewa cytrynowego, któren jak grzech wyrzucano na oczy Cyceronowi, pewnie gadać nie umiał. Za naszych zaś czasów, wszelki stół i stołowe nogi gadają, rozumniej nawet daleko od tych, których mowa zdała się być dotąd wyłącznym udziałem, i amerykański wynalazek dał życie istotom, które go nigdy nie miały. Jeszcze chwila, a jak rozruszawszy się poczną paplać i sprzęty wszelkie i cała nas otaczająca natura.... o to dopiero gwar będzie.... choć uciekaj.
Wróćmy tymczasem do stołów gadających.... Któż nie pamięta tego szału który był opanował nagle sto-