Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Syn marnotrawny.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na przyjęcie chorego... Kern z bandażami szedł za nim, a w dali, narzuciwszy na ramiona opończę, w pantoflach, bez czapki, w jarmułce tylko, kroczył powoli gospodarz winiarni, stary Selig, pragnący widać wytłómaczyć się przed doktorem, który nań wcale nie zważał.
W progu ze świécą czekała Pepita, jedną ręką unosząc ją, drugą poprawiając chusteczkę. Gawłowska, stojąca nieco opodal, która to dziecię wychowała, choć niewiasta ciekawa, nie mogła się jednak powstrzymać od wpatrzenia w twarzyczkę Pepity, bo nigdy jéj jeszcze tak strasznie poruszoną nie widziała. Dziewczę drżało całe i lichtarz ze świécą kołysał się w jéj ręku.
Rozkazującym niemal głosem odezwała się Pepita do niosących:
— Do mojego pokoju!
Doktor podniósł głowę.
— Co znowu!
— Tam będzie najlepiéj, spokojnie. Ja się przeniosę do Gawłowskiéj — dodała i powtórzyła stanowczo: — do mojego pokoju!
Mellini coś zamruczał, ale się nie sprzeciwiał; poniesiono chorego na prawo, do pokoiku, w którym łóżko już usłane nań czekało. Pepita została w progu, Kern z doktorem i posługaczami weszli sami. Drzwi się zamknęły za niemi.
Nieco opodal, z głową zwieszoną, zadumany, stał Selig, widocznie z jakiémś objaśnieniem, czekając na doktora.
Przez zapuszczone firanki izdebki panieńskiéj widać było tylko migające światło.
Dziewczę z Gawłowską zostało w sieni.
— E! niech bo panienka ztąd idzie! — odezwała się ochmistrzyni. — Cóż my tu wystojemy! Co bo znowu przepadać za jakimś pijaczyną, co go porąbali!
Spojrzała na wychowankę, która jéj potrząśnięciem głowy odpowiedziała tylko, ale się nie ruszyła krokiem.
Z izdebki, do któréj wniesiono rannego, dał się słyszeć jęk, potém westchnienie, głos mrukliwy Melliniego, i znowu potém ucichło. Gawłowska już nie próbowała odciągać Pepity, która z uchem prawie do drzwi przyłożoném, pilno śledziła najmniejszy szelest ze wnętrza dochodzący.
Trwało to dosyć długo. Odezwał się krzykiem rozbudzony z omdlenia ranny, i widać mu wysilanie się to zakazano, bo zamilkł zaraz.
— Żyje! — zawołało dziewczę do Gawłowskiéj — żyje!