Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

po niém niepostrzeżona, gdy po kościołach i klasztorach dzwonki sygnowały na prymarje... a przekupki zaspane ściągały się do straganów i bud na Saskim placu.


Śladu dziś nie ma tego Marywilu z ostatnich lat XVII wieku, który był jedném z najcharakterystyczniejszych zjawisk w Warszawie... Z jednéj strony klasztór i kaplica kanoniczek, z drugiéj gospoda, ale gospoda nie powszechna... mieściło się w nich po kątach, zakamarkach, loszkach i poddaszach, co gdzieindziéj znaleść przytułku nie mogło. Na dole sklepiki, kramy, składy starzyzny, tandety, żydzi wszelakiéj profesji i bez żadnego widocznego zajęcia, a jednak niezmiernie czynni, górą podróżni, przyjezdni, samotnie mieszkające panny i wdowy, artyści i artystki... szlachta ze wsi, cudzoziemcy szukający chleba... postacie dwuznaczne i dziwnie nacechowane... Cały boży dzień gwar, hałas, częste kłótnie, latania za złodziejem, lamenta okradzionych... a w jednym z dzie-