twoje zaloty podstępne... Wiesz o kim mówię... ofiara twoja o trzy kroki od ciebie.
Starościna zarumieniła się i pobladła.
— Ale strzeż się pani! strzeż się piękna Gietto... nie piękność sama mężczyzn przyciąga i więzi... serce jest talizmanem, a ty nie masz serca!
— Ja nie mam serca! — rozśmiała się starościna — nie mam serca! cóż daléj?
— Mąż jeszcze dziś cię kocha, ale jutro, nieznalazłszy w tobie przywiązania, pójdzie go szukać gdzieindziéj...
— Niech szuka!
— Czy ci to obojętne?
— Zupełnie...
Staruszek zamilkł, ujął znowu dłoń niechętnie sobie podaną i czytał w niéj.
— Życie długie... droga jego z początku szeroka, jasna, wesoła... zwęża się potém, plączą ją wpadające ścieżki inne... gmatwa się los... ot tu widzę plamy wypalone od łez... opuszcza cię towarzysz... przychodzi w jego miejsce inny, zdradza cię.. kochasz niekochana...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/40
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/ae/J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Sto_Djab%C5%82%C3%B3w_T._1.djvu/page40-1024px-J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Sto_Djab%C5%82%C3%B3w_T._1.djvu.jpg)