ta chcą sprzątnąć. Dowiedziona rzecz, że mi będzie ciągle zawadzał.
— Ale zkądże pan do tak śmiałych przychodzisz domysłów! — oburzając się przerwała Nina.
— A któż posłał kasztelana do jego więzienia?
Spojrzał na nią.
— Kasztelan idzie gdzie chce... żona go nie posyła.
Starosta uśmiechnął się.
— Byłoby coś wiecéj do powiedzenia, ale się wstrzymuję, — dodał, — pani stanowczo mnie nienawidzisz...
— Lituję się nad panem...
— Pani! Nino! — szepnął ciszéj starosta, — o wielkie są winy moje... ale czyż teraz nie pokryjesz ich miłosierdziem?.. Ja jestem już wolny, ty wolną być możesz...
Kasztelanowa wstała zarumieniona.
— Ani słowa więcéj! — rzekła groźno.
— Wszystko więc niepowrotnie zerwane... skończone?..
Domawiał tych wyrazów, gdy piękna
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/356
Wygląd
Ta strona została skorygowana.