stem człowiek spokojny, uczciwy i dobry szlachcic.
To powiedziawszy, znowu począł się uśmiechać.
— Otóż tak, — począł po chwili, — patrzę się na księcia jegomości i jakbym za przeszłego mojego życia widział szanownego ojca waszego, kapka w kapkę do tatka jegomości jesteś podobny, bo nawet i z charakteru.
— Znałeś wpan mojego ojca!
— O mój Boże! jeszcze jak! ileśmy to razy z nim polowali... Ale i on nie miał szczęścia do ludzi, bo jakoś innego był ułożenia od drugich... Był kniaź z kniaziów, a wyglądał na prostego kozaka i więcéj się z ludem kumał, niż ze szlachtą i ze swoimi, dowodząc, że wszyscy kniaziowie byli niegdyś z ludu powybieranymi i niczém lepszém nie są od niego. Ile razy te herezje prawił, to się na niego szlachta rwała... ale on sobie z tego żartował.
— Mów pan, mów, — począł książe
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/341
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/ae/J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Sto_Djab%C5%82%C3%B3w_T._1.djvu/page341-1024px-J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Sto_Djab%C5%82%C3%B3w_T._1.djvu.jpg)