nami... Jakeśmy spostrzegli ten czarny ogon... Beppo kazał zawrócić zaraz i sam pierwszy nazad do miasta, aż tu na Krakowskiém oko w oko spotykamy się — a! tego nigdy nie zapomnę...
— Z kim? — spytała kasztelanowa.
— Z trupem hrabiego... W życiu nic straszniejszego nie widziałam... Wieźli go bez trumny na wozie ogromnym, leżącego na wznak, okrytego białym całunem...
Starościnie łza zakręciła się w oku.
Wypowiedziawszy co miała na sercu, po kwadransie szczebiotania wyszła szukać silniejszéj rozrywki, aby zatrzeć wrażenie tego okropnego poranku...
Z wielkiém podziwieniem dowiedziano się około trzeciéj z południa, że zabójca hrabiego dobrowolnie się stawił i dał osadzić w więzieniu. Tego nie spodziewał się nikt, z ucieczki można było korzystać, proces w każdym razie miał wielkie niedogodności. Przy ogólném rozdraźnieniu klasy średniéj i gminu przeciwko lekkomyślnym panom musiał obudzać namiętności, a z toku sprawy saméj wywiązy-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/323
Ta strona została skorygowana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/ae/J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Sto_Djab%C5%82%C3%B3w_T._1.djvu/page323-1024px-J%C3%B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_Sto_Djab%C5%82%C3%B3w_T._1.djvu.jpg)