nie jest niczyją przyjaciółką w świecie, bo nawet swoją własną być nie umie...
— Cóż pana dziś tak rozdrażniło?
— Mnie? dziś? dziś tylko może ostatnia kropla do pełnego naczynia dolaną została...
Spuścił głowę na rękę. Kasztelanowéj żal się go zrobiło, przysiadła.
— Nie mówmy o tém co jest, — począł cicho starosta, — ale o tém, co było, piękna i dobra Nino... Pamiętasz mnie innym, spragnionym serca, uczucia, gotowym do ofiar, wierzącym w ludzi... a dziś!
— Ale to chwilowe rozdrażnienie.
— Nie, pani moja, to rozpacz! Życie uchodzi marnie... Każdy ma szczęścia kropelkę jak kwiat, każdy łzę miodu na dnie kielicha... mnie schodzą lata... ze spalonemi usty na pragnieniach... Ja życie przeklinam...
— Doprawdy, ja pana dziś nie poznaję...
— Pociesz mnie pani! ratuj!
— Powiedz pan, jak? Chcesz, bym mu
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/186
Wygląd
Ta strona została skorygowana.