do mnie przylatywano po informację... wre i gotuje się... odgrażają...
Konstanty zmarszczył brew, i widząc, że Metlica zabiera się prosić jeszcze, uderzył go po ręku, dając znak, aby umilkł,
— Dobrze więc — rzekł — jak skoro pan mecenas znajdujesz, iż sprawy mojéj prowadzić nie możesz... proszę o papiery — rzecz skończona.
Ta nagła decyzja młodzieńca widoczne zrobiła wrażenie na mecenasie — zamilkł. Z pod okularów spojrzał na męzką twarz Konstantego i zaciął usta, zmuszając je do dobrotliwego uśmiechu.
— Ale do czegóż ta gorączka — odezwał się — jeszczem nie powiedział, że się zrzekam — dodał łagodniéj — jeszcze zobaczymy. Przyszedłem tylko do was z myślą i propozycją, aby procesu niebezpiecznego uniknąć, jeśliby nam zgodę proponowano?... sąd polubowny?
— Panie mecenasie — cicho ozwał się kniaź — dla pamięci ojca zgody przyjąć nie mogę, wyrok, jaki sąd wyda, przyjmę
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/172
Wygląd
Ta strona została skorygowana.