Co innego znaczyła pani duszka, co innego przyjaciółka, co innego fantazyjna, co innego znajomostka, a co innego faworyta. Biegli umieli te odcienia delikatne z wielką rozróżniać trafnością.
Żony nie wchodziły w żadną rachubę, a mieniano je z taką łatwością, iż jednéj z tych pięknych pań trafiało się spotykać w towarzystwach naraz ze trzema mężami, zaprzeszłym, przeszłym i teraźniejszym, nie licząc przyszłego... to wszystko było możliwe.
Jest coś przerażającego w téj epoce, która zdaje się czuć instynktowo, że z nią kończy się życie jeśli nie narodu, to tych, którzy go reprezentowali. Spieszy ona używać, nasycić się jakimbądź kosztem, ubawić, jakby wiedziała, że po nich nastąpi... śmierć i grób. Tak wygląda to społeczeństwo rozmiękłe, mimo szlachetnych instynktów osłabłe, prawiące o poświęceniu i cnocie, a praktykujące rozwiozłość i lekceważące groźbę nadciągającéj przyszłości.
Ogród saski służył naówczas za jedno
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/111
Wygląd
Ta strona została skorygowana.