Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom II.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzisz Fruniu, jakiem go prędko odprawiła; czuję, że mi masz coś pilnego do powiedzenia; chwała Bogu pozbyłyśmy tych nieznośnych parafjanów.
— Kupę rzeczy nadzwyczaj ważnych przynoszę ci — szybko poczęła Frunia — tylko słuchaj! nadzwyczaj ważne i osobliwsze nowiny!
— Mów-że, zmiłuj się, prędko!
Frunia żywo chodziła po pokoju trzymając się za głowę i powtarzając: — Najciekawsze rzeczy, najciekawsze...
— Mów-że, proszę cię.
— Nadzwyczaj ważne...
— Zaczynaj Fruniu!
— Wystaw sobie, naprzód cud, że ja to wszystko wiem...
— Ale cóż?
— Podsłuchałam...
— Ale czegoż?
— Czekaj-że niech odetchnę!
— Ginę z niecierpliwości!
— Ratuj jeżeli możesz swego ulubieńca, bo źle koło niego.
— Koło kogo, proszę cię?
— Wszyscy się spiknęli na pana Alfreda... wiesz zapewne, że pan Derewiański był dzisiaj z Bolesławem i to nie darmo. Bolek pannie naszej bardzo do gustu; wiedząc o tem, przyjechał się oświadczyć...
Ekonomowa głową potrzęsła. — E! nic z tego nie będzie.
— I ja wiem, że nic z tego nie będzie, ale posłuchaj tylko jak to było. Jak przyjechali, zaraz pani nasza i panienka wróciwszy z pasieki, z twarzy pokazywały, że