Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stary sługa tom I.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   27   —

— Boikowski? On tu rzadko bardzo przyjeżdża; po co jemu tu jeździć? Mało on ma roboty w Zaborzu! Tam także niedoimki i gospodarstwo i z chłopami zatargi.
— A daleko ztąd wprost do Zaborza?
— Przez las... — począł żyd, i urwał zaraz, z zaiskrzonem okiem pytając: — A panu co do Zaborza?
— Co mnie do Zaborza! — rozśmiał się młodzieniec z niejaką radością... — To tak! Boikowski mi dawno znajomy, służył u mnie i myśliwy; chciałem z nim zapolować.
Żyd głową pokręcił i rzucił ramieniem gwałtownie.
— Przez las — kończył wlepiając badawcze oczy w przybylca. — Przez las... na wprost, ale to droga niegodziwa, będzie mała milka, może trzy ćwierci mili.
— Dawno byłeś w Zaborzu?
— O! wczoraj! Ale co pan tak się dopytuje o Zaborze!
— A o czem-że gadać będę? juściż potrzeba o coś pytać!
— No! to czemu pan nie pyta o Hałuki, albo o Obodyńce?
— Bo mi przyszła na myśl wioska wasza, wszak Zapadnia do Zaborza należy?
— Nu! a jakże!
Trochę zamilkli; żyd przemyślał coś, zdawał się kombinować i dochodzić, przeszedł się ku alkierzowi i powrócił.
— Pan bywa w Zaborzu?
— A czemuż nie? bywam!
— To piękna wioska?
— Zachciałeś! jak wszystkie nasze poleskie wsie, dużo