Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Staropolska miłość.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

był węzeł sprawy, a którędyś miał wyjść z labiryntu. Już to podówczas zaczynano się naśmiewać ze wszystkiego co stare a nasze własne, nawet z gospodarstwa; zaprowadzono powoli gospodarstwa niemieckie i rozumowano nad tem; ale on po staroświecku sobie poczynał i na te nowiny ramionami wzruszał, a samem go słyszał jak mówił: „Może się w czem mylimy, aleć wolę mieć za sobą doświadczenie wieluset lat i podanie, niżeli jednego Niemca przenikliwość, która bodaj największa nie sprosta temu, co nam zostawili ojcowie. Wielu rzeczy nie rozumiemy i śmiejemy się z praktyki różnych, ale to prezumpcja tylko, żeby wszystko rozumem ogarniąć. Powiadają naprzykład, dlaczego na starych dniach siejby inny mają mieć skutek a inakszy na młodziku? co księżycowi do tego? I ja nie rozumiem, jak on działa, co robi; ale wiem, że skutek jest. Robię tak jak i drudzy, bo nie wszystko, co człek doświadczył, zrozumie zaraz, a drzewo ścięte na nowiu inaczej się znajduje, inaczej na dniach starych. Tak i w innych rzeczach, jakby człowiek chciał wszystko wiedzieć co dlaczego robi, w końcuby się do niczego wziąć nie mógł, tak mało wie dotąd.“