Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i drzwi zaprzéć za sobą. Rusini przypadli zaraz i pod naciskiem ich wrota świątyni runęły.
Z przestrachem ujrzał książe co kościołowi Bożemu groziło, Ruś bowiem nie rozróżniając co swoje a co nieprzyjacielskie w pogoni za ludźmi już się na ołtarze rzuciła, chwytając z nich świeczniki i opony.
Na widok ten, przerażony Kaźmierz z mieczem podniesionym, z krzykiem ogromnym, jak piorun rzucił się na plądrujących.
Znany głos jego, zbroja, hełm, natychmiast Ruś powstrzymały od rabunku. Lecz że pomiędzy ławy, za ołtarze, po kątach ciemnych nacisnęło się mnóstwo zbiegów, za niemi się uganiać poczęto i kościół Boży jękami się rozległ, krwią oblewał.
Nim pochwytać uśpiano zbiegłych, których wszędzie znajdowano, dopadł Wszebór do drzw- wołając że Kietlicza z niemi uchodzącego tu widziano.
Pogoń się zaczęła za nim i szukanie po komorach, na strychu, za ołtarzami, we wszystkich kryjówkach kościoła, Kietlicza nigdzie nie było.
Przed wielkim ołtarzem głazem ogromnym zamknięte było wnijście do krypty i grobów — książe postrzegł że wieko stało podniesione a wnijście otworem. Spuściło się wnet kilku do głębi.
Z podziemia dał się krzyk słyszeć głośny.. Skrytego pod trumny wywleczono sprawcę wojny..