Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stach z Konar (1879) t. IV.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

paść, gotów był obedrzeć, mszcząc się tego co od rycerstwa doznawał.
Stachowi to nie było obcem, wymijał więc, uchodził, krył się, nocami często jadać, a dniem u księży spoczywając, aby się nie dostać w ręce cudze. Pieczęć Biskupa krakowskiego, którego dyecezya do granicy sięgała, służyła mu za opiekuna.
Szczęśliwie jakoś aż do obozu księcia dobiwszy się, tu, ażeby sam nie był zmuszony stawać przed Kaźmierzem, chorobę udał Stach a poselstwo Wszeborowi przekazał i listy mu dał...
Jeszcze przed nim na Ruś doszła była wiadomość, iż w Krakowie ziemianie się burzyli, jakoby przeciw wojewodzie Mikołajowi. Kaźmierz nie bardzo temu wiary dawał, lekce sobie ważąc. Straszono Mieszkiem, poczytywał to za zmyślenie. Dopiero gdy Stach listy i powieść przywiózł pewną o tém co się w Krakowie stało, niepokój wielki ogarnął wszystkich. Rycerstwo wszystko rzucając natychmiast na odsiecz biedz chciało. Nie dano się rozmyślać księciu. Gwałtem niemal chwycono go, aby z Rusią szedł przeciw ko zdrajcom. Nigdy może pośpieszniejszym pochodem, ochotniéj i gwałtowniéj nie biegło wojsko, nie dając sobie ni koniom spoczynku. Kaźmierzowi téż szło i o los miasta i o żonę a dzieci pozostawione na Wawelu, który długo bronić się nie mógł. Smutny modląc się przez całą drogę, mało co mówiąc,