Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mało do swawoli tylko a figlów prędki, do pracy niezdara, postrzegłszy to ojciec, surowości podwoił, a matka za się przywiązania. Jęły się ztąd waśnie między rodzicami; biedną matkę moją obił raz ojciec po pijanu, aż z tego zachorzawszy i kilka miesięcy przeleżawszy, umarła. Może gdyby ona była żyła, inaczej bym ja poszedł na świecie, ale stało się i już się nie odstanie. Po śmierci matki ojciec ku mnie srogości podwoił, ja rozpusty; a rosnąc coraz mniej się bałem i przemyślniej broiłem sobie. Bywało dnie całe latam po polach, po lasach z chłopcami, zasiadamy na drogach, straszym podróżnych, łapiem z paszy konie i hulamy. Powrócę do domu, ojciec wybije, poskrobię się i zasnę; zamknie, to wydrapię się strzechą; nazajutrz znowu bije, a ja swoje. Aż ojcu najadło mnie siec bez ustanku i oddał do Krakowa do szkoły przy tumie, gdzie było wiele szlacheckich chłopiąt, co ich tam czytać i śpiewać uczyli. Tu się w najlepsze poczęła swawola, bo było kogo sobie towarzyszem dobrać. Mało my się tam uczyli, więcej nas do posług księża wikarjusze używali, ba i dziady kościelne wyręczali się nami nie raz. Ale za to było kiedy i poswawolić, tośmy tez sobie po póty pozwalali. A miałem naówczas lat z piętnaście, bo to było około 1499 ostatniego roku tamtego wieku, a za panowania u nas Olbrachtowego, jako to możesz znaleść w onych kronikach, o których mówiłem wyżej.
Nic to jeszcze na wsi swawola, z chłopięty biednemi, w mieście to dopiero, wyuczyłem się sztuk różnych. A choć mnie wszyscy i siłą i zręcznością przenosili, żaden mi wcale w dowcipie nie sprostał. Z tego też, oni silni, oni zręczni, którym brakło rady w najmniejszej rzeczy, mnie słabego, com ich nie raz z biedy wywiódł, słuchali. I najsłabszy między niemi na oko, rej wodziłem w istocie. A tu pono czas powiedzieć, jako mi się już młodemu świat począł wydawać. Boć są co go biorą, jego i sprawy ludzkie, jako rzecz smutną, są co głęboko nad niemi myślą i tajemnic jakichś dociekają; mnie za się od razu świat i życie wydali